sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 1

  
'Homoseksualizm, pizzeria, nowa znajomość'



 Moja macocha jest okropna. Przez dużo O. Obudziła mnie o 6 i postanowiła, że odpręży się przed pójściem do pracy (w rzeczywistości przed nic nie robieniem). Tym oto sposobem czekał mnie masaż jej wstrętnego ciała z samego rana. Powstrzymywałam się tylko, aby nie zwymiotować. Gdy już skończyłam i poszłam do swojego pokoju, w pamięci wywołałam widok jej nagiej czterdziestopięcioletniej obleśnej skóry. Nim zdążyłam pomyśleć, pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Fajny początek dnia no nie?
   Zbliżała się 7, więc zaczęłam przygotowywać się do szkoły (na szczęście stać mnie było na w miarę normalne ubrania). Ubrałam się w to - makijażu nie wolno mi nakładać, święte polecenie macochy. No, ale zaryzykowałam i nałożyłam mascarę na rzęsy (niewiele to zmieni w moim okropnym wyglądzie). Gdy skończyłam i szykowałam się do wyjścia, dostałam sms od Katie - jakby nie mogła po prostu przejść te kilka metrów. Napisała, że w tym tygodniu będzie jeździła z koleżankami. Wychodzi na to, że ja mogę pojechać sama, ale nie muszę. Zadzwoniłam więc do Jacka. Powiedział, że będzie za 10 minut. Jest taki kochany. Obie z Sandie sądzimy, że to zaszczyt mieć takiego przyjaciela - homoseksualistę, który nie zachowuje się inaczej. Wręcz identycznie jak każdy inny człowiek i nie różni się niczym od heteroseksualistów (ci z kolei uważają homoseksualistów za gorszych - ludzie i ich tolerancja.. )
   Pół godziny później byłam już w szkole. Wyjmowałam rzeczy z szafki, gdy podeszła do mnie Katie z przyjaciółkami (które nie różniły się niczym, takie same tapeciary).
- Ojojoj, sierotka z ciebie Tessiu - zaczęła swoje docinki Katie, gdy z rąk wypadła mi książka.
- Ojejku Katie. Możesz chociaż w szkole się ode mnie odczepić? - zapytałam zażenowana sytuacją.
- Jak ty się do mnie odzywasz sieroto? - naśmiewała się ze mnie.
- Normalnie.
- Czyżby? - wylała na mnie swoją kawę (norma, w szafce mam bluzę - takie rzeczy często się zdarzają) - kurczę Tess, tak mi przykro - przerwała, udając, że myśli - a nie, jednak nie.
- Daruj sobie. - wzięłam bluzę z szafki, nałożyłam na siebie i odeszłam na pierwszą lekcję.
Siedziałam w ławce z Sandie i plotkowałyśmy, gdy nagle ten najbardziej znienawidzony nauczyciel przerwał nam.
- Mogłabyś pochwalić się swoją wiedzą na temat twierdzenia Pitagorasa, panno Tess? - zapytał. Nie wiedziałam nic - kompletnie nic na temat tego twierdzenia. - W przeciwnym razie opowiesz nam to o czym tak zawzięcie rozmawiałaś z panną obok.
W odległości jakiegoś metra zauważyłam chłopaka, którego nigdy dotąd nie widziałam w naszej szkole, starał mi się pomóc.
Wszystko co udało mi się od niego usłyszeć powtórzyłam profesorkowi. Był zaskoczony (z resztą tak samo jak ja), zdał sobie sprawę, że wygrałam i zaczął nowy temat. W tym momencie znowu wyłączyłam myślenie. Napisałam karteczkę: Dziękuję, strasznie! xx i starałam się dostarczyć ją do wysokiego, szczupłego, ale dobrze zbudowanego bruneta.
    Po lekcji z profesorem McKinley'em miałam jeszcze pięć innych zajęć, na których (o dziwo) nie zaliczyłam żadnej wpadki. To było dziwne bo w porównaniu z rankiem miałam ich mnóstwo.
Po skończeniu lekcji, oficjalnie zaczęliśmy piątek (w weekendy macocha ograniczała moją pracę w domu, chociaż pod tym względem nie była aż tak okropna).
Razem z Sandie, Jackiem i Samem wybraliśmy się na pizzę. Jack i Sam wyglądali tak słodko, że aż zapragnęłam się zakochać, strasznie brakuje mi czułości. Tego, że ktoś powie, że mnie kocha, nigdy nie opuści.. Mam przyjaciół, ale wciąż czuję się samotna. No nie ważne. Cieszmy się tym, że mamy piątek. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy praktycznie o wszystkim..
- Tess, to nie jest przypadkiem ten nowy chłopak, który uratował cię na lekcji z McKinleyem? - zapytał Sam patrząc w stronę barmanki i bruneta, składającego zamówienie. Nim ktoś się obejrzał, stałam już przy nim.
- Hej. Może się do nas dosiądziesz? - wypaliłam. - chyba, że z kimś przyszedłeś.
- Dzięki, jestem sam. - złapałam go za rękę i poprowadziłam do naszego stolika, na którym stała już pizza.
- Mam nadzieję, że nie jestem wegetarianinem. - uśmiechnęłam się.
Zaczęliśmy jeść, gdy skończyliśmy zaczęłam pytać nieznajomego o wszystko - dosłownie.
- Dzięki, że mnie uratowałeś - uśmiechnęłam się ciepło w jego stronę. - Tak w ogóle to jak masz na imię? - zaśmiał się.
- Elliot - uśmiechnął się.
- Ja jestem Tess. Obok zakochana parka Jack i Sam i Sandie. - zrobił dziwną, chyba zaskoczoną minę. - Chyba nie masz nic przeciwko homoseksualistów?
- Wręcz przeciwnie, uznaję, że to tak samo kochający się ludzie. - właśnie dostrzegłam, ze mówi z amerykańskim akcentem. Na słowa, które padły z ust Elliota, Jack i Sam się uśmiechnęli. - Wyobrażam sobie, że niełatwe macie życie przez nietolerancję, ale macie siebie. A to ważne.
- Wow.....wow. Zdajesz sobie sprawę jakie wywarłeś na nas pierwsze wrażenie? - zapytała go Sandie z miną typu: kopara mi opadła! - Jesteś boski!
- Dziękuję - zaśmiał się.
- Jesteś Amerykaninem, prawda? - kiwnął głową. - Dlaczego przeprowadziłeś się do Anglii?
- Wybacz, ale to bardziej prywatne powody...Może kiedyś się tego dowiesz. - mrugnął jednym okiem.
- Och. - westchnęłam.
     W pizzeri przesiedzieliśmy jakieś 3 godziny. Sandie, Jack i Sam pojechali razem w przeciwnym kierunku, ponieważ właśnie tam mieszkali. Ja z Elliotem szłam w tym samym, chociaż tak naprawdę nie wiedziałam gdzie mieszka.
Było już ciemno, a ja jestem dziwna i boję się ciemności.
- Słyszysz to? - spytałam przerażona. Elliot zaczął nasłuchiwać.
- Nie bój się to tylko jakieś zwierzę. - złapał mnie za rękę.Nagle ogarnęło mnie ciepło i mniej się bałam.
Gdy doszliśmy do mojego domu, okazało się, że dom Elliota znajduje się naprzeciw mojego!  Wszystko zmierzało do tego, że jego rodzina pewnie jest mega bogata - willa, basen (tak samo jak w moim domu) Elliot niestety nie wie, jakie jest moje życie...
- To cześć. - powiedział i uśmiechnął się.
- Cześć. - pocałowałam go w policzek i szepnęłam - Dziękuję za wszystko.
Rozstaliśmy się.
    Pobiegłam do domu a tam czekały mnie obowiązki... To życie jest strasznie meczące - pomyślałam w czasie wkładania ubrań do pralki.
Zmęczona 'życiem' poszłam do pokoju, wzięłam do ręki Iphone'a i weszłam na twittera.
Życie jest takie męczące...Nigdy nie myślcie, że pieniądze są w życiu ważne - napisałam.
Zamknęłam okienko rozmowy i włożyłam telefon pod poduszkę. Wzięłam jakiś stary męski t-shirt jako piżamę i poszłam się umyć. Zazwyczaj śpię w za dużych koszulkach z powodu gorąca, bo jest lato. Pod prysznicem ochłonęłam i zrobiłam się senna. Leżałam już na łóżku, wsunęłam rękę pod poduszkę i chciałam sprawdzić która godzina. Na ekranie widniał sms od nieznanego numeru: Słodkich snów, Tess. E x - Teraz już nie nieznajomy, ale Elliot.
Dobranoc Elliot :) - odpisałam. Próbując zasnąć zastanawiałam się skąd ma mój numer i na tym zakończył się mój pełen atrakcji dzień.
_______________________________________________

No i mamy nowego bohatera - Elliota. Zerkajcie więc w zakładkę 'bohaterowie'.

13 komentarzy:

  1. Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww :* ciekawie się zapowiada xD
    Czekam na nn :D


    OdpowiedzUsuń
  3. Dalej, fajnie się zapowiada <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Next --------------> ZAJEB***E

    OdpowiedzUsuń
  5. AnGeliko piękna moja kochaniutka ileż można czekać <3 pamietaj o udostepnieniu mojego bloga ;d
    to je moje to sie czyta xd
    pozdro kociak <3

    OdpowiedzUsuń
  6. uhuh rozkręca się! idę czytać dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  7. 25 years old Software Engineer III Hobey Burnett, hailing from Victoria enjoys watching movies like My Father the Hero and Rock climbing. Took a trip to La Grand-Place and drives a Gordini Type 24S. lubie to

    OdpowiedzUsuń